Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/364

Ta strona została przepisana.

— Mości książę! Ukarz mnie przez litość! Bo musisz bardzo mną pogardzać, jeżeli mi przebaczasz!
— Więc nic się nie domyślasz? — zapytał książę.
— Nic.
— Powodu, dla którego ci przebaczam?
Gaston jednym rzutem oka przebiegł swoją przeszłość, młodość smutną i osamotnioną, okropną śmierć brata, miłość do Heleny — te dnie tak długie, gnębiące bez niej i któtkie noce, spędzane pod oknami klasztoru, podróż do Paryża, dobroć księcia dla Heleny i nakoniec tę niespodziewaną łaskawość; ale nie rozumiał nic, nie odgadywał nic.
— Podziękuj Helenie — odezwał się książę, widząc, że młodzieniec się nie domyśla — ona to ocaliła ci życie!
— Helena! Mości książę... — wyjąkał Gaston.
— Nie mogę skazywać na śmierć narzeczonego mojej córki!
— Helena twoją córką, Mości książę! A ja chciałem cię zabić... Mości książę! Miej litość nademną!
— Masz szlachetną duszę, Gastonie.
— I ty jesteś szlachetny, Mości książę! Od tej chwili oddaję ci się duszą i ciałem; gotów jestem oddać ostatnią kroplę krwi za jedną łzę Heleny, za jedno słowo Waszej Królewskiej Wysokości!