— Ah! Mości książę! — zawołał Gaston, chwytając rękę księcia i niosąc ją do ust. — Jesteś miłosiernym jak sam Bóg!
— Mości książę! popełniasz błąd nie do darowania — przemówił zimno Dubois.
— Co? — zawołał Gaston zdziwiony — pan jesteś...
— Ksiądz Dubois, do usług! — odparł z ukłonem Le Jonquiére.
— Mości książę! — błagał Gaston. — Słuchaj tylko głosu serca, zaklinam cię!
— Mości książę! nie podpisuj nic! — upominał Dubois.
— Podpisz, Mości książę! podpisz — powtarzał Gaston. — Przyrzekłeś ich ułaskawić, a twoje słowo jest święte.
— Dubois! — podpiszę przemówił książę.
— Postanowiłeś to nie odwołalnie, Mości książę?
— Dałem już słowo.
— Dobrze; jak się podoba Waszej Królewskiej Wysokości.
— Ale natychmiast, nieprawdaż, Mości książę? zaraz? — wołał Gaston. — Nie wiem, dlaczego lękam się... Łaski dla nich! łaski! błagam!
— Ah! mój panie! — przerwał Dubois — jeżeli książę obiecał, cóż zależy, czy pięć minut wcześniej, czy później to uczyni?
Regent spojrzał z niepokojem na pana Dubois.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/368
Ta strona została przepisana.