nowienie. Ucałował rękę Regenta, wziął zbawczy rozkaz, pożegnał ukłonem pana Dubois i zamierzał wyjść, gdy Regent powiedział:
— Ani słowa Helenie o tej tajemnicy, której ci udzieliłem. Zostaw mi przyjemność oznajmienia jej, że jestem jej ojcem. To jedyna nagroda, jakiej od ciebie wymagam.
— Wasza Królewska Wysokość może liczyć na moje posłuszeństwo.
I skłoniwszy się księciu, Gaston wybiegł z cieplarni z sercem przepełnionem radością. Ten ciężar, który go przygniatał od samego początku sprzysiężenia, ustąpił jakby cudem i Gastonowi zdawało się, że serce jego nie zniesie nadmiaru takiego szczęścia; przyjaciele jego ocaleni, przyszłość zapewniona, Helena — córką Regenta! Naglił tak stangreta, że w niecały kwandrans był już na ulicy du Bac.
Helena w oknie oczekiwała jego powrotu, poznała powóz i wybiegła uradowana na powitanie ukochanego.
— Ocalony! — zawołał Gaston. — I moi przyjaciele, i ty i ja!
— O! Boże! — zawołała Helena, blednąc. — Więc go zabiłeś?
— Nie, nie, dzięki Bogu! O! Heleno! jakież to serce, jaki to człowiek ten Regent! Kochaj go, Heleno! Będziesz go kochała, nieprawdaż?
— Wytłumacz się, Gastonie!
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/370
Ta strona została przepisana.