tem gorzej dla niego, bo się wścieknie. Ale tym razem, upewniam was, że Dubois nie napije się naszej krwi.
Zadanie komisyi zrazu zdawało się istotnie trudne: żadnych zeznań, żadnych dowodów. Cała Bretania śmiała się w nos komisarzom, a gdy się nie śmiała, groziła. Prezes wyprawił do Paryża kuryera, z objaśnieniem, jaki jest stan rzeczy, i z prośbą o nowe rozkazy.„Ukarzcie ich za powzięty zamiar — odpisał Dubois. — Można nie dopuścić się zbrodniczego czynu, jeżeli do niego przeszkodzono, ale gdy idzie o bunt, zamiar uważa się za czyn dokonany.“
Uzbrojona w ten sposób komisyą zabrała się do dzieła. Odbyło się posiedzenie, na którem oskarżeni zaczęli od szyderstw, a skończyli na tem, że sami wystąpili z oskarżeniem. Ale komisyą, złożona z ludzi dobranych przez takiego mistrza, jak Dubois, potrafiła się zabezpieczyć i od szyderstwa i od gniewów.
Po powrocie do więzienia Pontcalec winszował sobie, że tyle nagadał sędziom.
— Nic to nie znaczy, — powiedział Montlouis — nasza sprawa źle stoi. Bretania ani myśli o powstaniu.
— Czeka na wyrok — objaśnił Talhouet.
— Może być wtedy już zapóźno — zauważył Montlouis.
— Ale oni nie mogą wydać na nas potępiającego wyroku! — dowodził Pontcalec. —
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/376
Ta strona została przepisana.