Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/377

Ta strona została przepisana.

Prawda, że jesteśmy winni, ale nie ma przeciw nam dowodów. Kto się ośmieli wydać wyrok?
Ta pewność oddziaływała na towarzyszów; kto ma nadzieję, jest zawsze zabobonny. Zaczęli się więc śmiać z pośpiechu komisyi. Nie wiedzieli, że Dubois słał kuryera za kuryerem, nagląc do śpiesznego prowadzenia sprawy. Nakoniec sąd uznał, że już zebrał potrzebne dowody. Wiadomość ta podwoiła wesołość spiskowych, którzy tego dnia byli jeszcze dowcipniejsi i żartobliwiej nastrojeni, niż zwykle.
Rzadko się trafia bardziej burzliwe posiedzenie. Niektórzy członkowie sądu, mniej skłonni do złego, czy mniej ambitni, oburzali się na samą myśl skazania ludzi na zasadzie prostych podejrzeń, bo, oprócz zeznań przesłanych przez pana Dubois, o których wiarygodności mogli powątpiewać, nie było żadnych innych dowodów. Ale większość oddana była ministrowi, i skutkiem tego między członkami sądu doszło do kłótni, obelg, niemal do bitwy. Rozprawy trwały jedenaście godzin, poczem większość odniosła zwycięztwo. Wyrok został wydany nie na zasadzie śledztwa, przeprowadzonego w Nantes, lecz na zasadzie instrukcyi przesłanych z Paryża. Komisarze do czterech przywódców spisku uwięzionych dołączyli szesnastu nieobecnych i zawyrokowali:
„Że oskarżeni, uznani za winnych zamierzonej zbrodni obrazy majestatu i zdrady stanu zostają skazani na śmierć przez ścięcie, nieobecni in effigie; że mury i szańce ich zamków