I lornetował kobietę z większą jeszcze uwagą. Dubois śmiał się, ukradkiem.
— Ależ to — mówił dalej regent — brunetka z błękitnemi oczyma...
— Nie myli się wasza wysokość — zaśmiał się Dubois.
— Ten biust uroczy, te ręce wykwintne...
— Dalej, dalej.
— Ta buzia różana...
— Jeszcze dalej!
— Ależ nie, nie mylę się! To Mysz!
— Aha!
— Jakto, złoczyńco, ty właśnie dla niego wybrałeś Mysz!
— Jednę z najrozkoszniejszych dziewcząt, mości książę, nimfę Opery; zdawało mi się, że nic właściwszego dla rozkrępowania młodzieńca.
— Toś ty mi taką gotował niespodziankę, mówiąc, że obsługiwać go będą lokaje ojca, że pić będzie wino ojca i romansować z...
— Z kochanką ojca? Tak, mości książę.
— Ależ złoczyńco! — zawołał książę — tyś się dopuścił niemal zbrodni!
— Ba! skoro chodziło o rozkrępowanie go...
— I ona przyjmuje takie partye?
— To jej zajęcie, mości książę.
— A z kim ona sądzi, że jest w tej chwili?
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/38
Ta strona została przepisana.