— Mój panie — odezwał się kawaler okropnie trącicie prowincyą.
— Ależ! — zapytał regent — co ten młodzieniec w taki sposób przemawia do księcia krwi?
— To układ: on niby nie wie, kim jest książę Ludwik, i uważa go za prostego szlachcica; przytem ja mu kazałem popychać go do kłótni.
— Przepraszam — odrzekł Ludwik — pan coś mówiłeś; ale, że i pani mówiła do mnie jednocześnie, nie słyszałem słów pańskich.
— Czy chcecie, abym powtórzył, co powiedziałem? — podśmiewając się, zapytał młodzieniec.
— Zrobicie mi przyjemność.
— Owóż powiedziałem, że okropnie trącicie prowincyą.
— Cieszę się z tego, panie: to mnie musi odróżniać od pewnych znanych mi frantów paryskich — odparł Ludwik.
— Odciął się nie najgorzej — rzekł regent.
— Phi!... — mruknął Dubois.
— Jeżeli do mnie to mówicie — rzekł kawaler de M... — odpowiem, że to niegrzecznie; mniejsza względem mnie, któremu możecie zdać sprawę z niegrzeczności, ale nie jest ona wytłómaczoną względem tych pań.
— Twój prowokator idzie za daleko, Dubois — rzekł regent niespokojny — niebawem gotowi wziąć się za gardło.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/42
Ta strona została przepisana.