tu byli książęta wylegitymowani!
— Toż ja bym im pokazał, jak to ojciec naprawia winy swych synów — rzekł regent. — Chodź, Dubois!
— Nie rozumiem waszej książęcej mości.
— Słuchaj, Dubois, widzę, że i ciebie zaraza dotyka; niech mnie dyabli wezmą!
— Mnie, zaraza?
— Ciebie, ciebie!... Tam stoi wieczerza gotowa... wino odkorkowane... dwie kobiety śpiące, które czekają na rozbudzenie... i ty nie rozumiesz? Dubois, jam głodny! Dubois, jam spragniony! Wejdźmy i kończmy rzeczy, na punkcie, gdzie je ten cymbał zostawił. A teraz rozumiesz?
— Wcale niezła myśl — rzekł Dubois, zacierając sobie ręce — a wasza książęca mość jesteście jedynym człowiekiem, stojącym na wysokości swej reputacyi.
Dwie kobiety spały wciąż. Regent i Dubois wyszli ze swej kryjówki i udali się do sali jadalnej. Książę usiadł na miejscu syna, a Dubois na krześle kawalera. Regent obciął sznurki od butelki szampana, a łoskot wyskakującego korka zbudził śpiące.
— Aha! decydujecie się więc pić nareszcie? — rzekła Mysz.
— A ty — zbudzić się ze snu? — odparł książę.
Głos ten uderzył biedną dziewczynę, jak pocisk elektryczny; przetarła sobie oczy, jak gdyby niezupełnie była pewną, czy się zbu-
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/47
Ta strona została przepisana.