dziła, wstała do połowy i poznawszy regenta, opadła na fotel, dwukrotnie wymawiając imię Julii.
Ta znowu siedziała, jakby onieprzytomiona szyderczem spojrzeniem i wykrzywioną twarzą Dubois.
— No, no, Myszko — rzekł książę — widzę, że jesteś dobrą dziewczyną: dałaś mi pierwszeństwo. Zaprosiłem cię przez Dubois na wieczerzę; miałaś tysiące zajęć, na prawo i na lewo, jednak zaproszenie przyjęłaś.
Towarzyszka Myszki, bardziej jeszcze strwożona, patrzyła na Dubois, na księcia i przyjaciółkę, czerwieniła się i traciła głowę.
— Co tobie jest, panno Julio? — zapytał Dubois. — Czyżby jego książęca mość omylił się, a ty przypadkiem przybyłaś tu nie dla nas, tylko dla kogo innego?
— Tego nie mówię — odrzekła panna Julia.
Mysz się roześmiała.
— Jeżeli to jego książęca mość nas zaprosił — powiedziała — to wie o tem dobrze i nie potrzebuje się pytać, jeżeli nie on, to jest niedyskretnym, a w takim razie ja nie odpowiadam.
— A co! nie mówiłem ci Dubois — śmie ąc się jakby za potrąceniem, zawołał książę — nie mówiłem ci, że to dziewczyna sprytna?
— A ja, mości książę — rzekł Dubois, nalewając wina obu paniom i sam dotykając
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/48
Ta strona została przepisana.