Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/65

Ta strona została przepisana.

tajemnica młodego człowieka; tajemnica, dotycząca nietylko mojego honoru, ale i osoby innej. Wy może nie wiecie, jak dalece, do zbytku nawet, czuły jestem na tym punkcie.
— Zatem to tajemnica miłości? — rzekł Montlouis.
— Tak, panowie, a nawet tajemnica pierwszej miłości — odparł Gaston.
— Wszystko to banialuki! — zawołał Pontcalec.
— Margrabio! — powtórzył Gaston wyniośle.
— Rzeczywiście, mój drogi — podjął de Couedic. — Trudno przypuścić, że ty udajesz się na schadzkę w taką straszną pogodę, i że ta schadzka nie ma się odbyć w Clisson, kiedy z wyjątkiem klasztoru Augustynak, nie ma na milę dokoła ani jednego prywatnego domu.
— Panie de Chanlay — rzekł margrabia Pontcalec bardzo wzburzony — przysięgliście słuchać mnie jako swego zwierzchnika i poświęcić się duszą i ciałem naszej sprawie; panie de Chanlay, przedsięwzięcie nasze jest ważne; stawiamy na kartę majątki nasze, wolność, głowy, a nadewszystko cześć. Czy chcecie jasno i kategorycznie odpowiadać na pytania, jakie zadam w imieniu nas wszystkich, odpowiadać tak, ażeby nam żadna nie pozostała wątpliwość?... Jeżeli nie, panie Chanlay, to słowo szlacheckie, w moc prawa życia i śmierci, jakieście mi panowie nad sobą własnowol-