— To tutaj — rzekł Gaston.
— Tutaj? — odezwali się inni. — W klasztorze Augustyanek?
— Tutaj, panie. W klasztorze tym mieszka dziewica, którą widziałem raz jeden na procesyi Bożego Ciała w Nantes i pokochałem. Ona zauważyła mnie również. Szedłem za nią, śledziłem i wręczyłem jej list.
— Ale jakimże sposobem widujecie się z nią? — zapytał margrabia.
— Za sto luidorów pozyskałem sobie ogrodnika, który dał mi drugi klucz od tej kraty. Latem przybywam w łódce pod mury tego klasztoru. Dziesięć stóp nad powierzchnią wody znajduje się okienko, w którem ona mnie oczekuje; gdyby było widniej, moglibyście panowie zobaczyć ją stąd, a pomimo mroku ja ją widzę.
— W lecie rozumiem — zauważył margrabia — ale teraz łódką dostać się nie można.
— To prawda, panowie, ale w braku łódki, mamy dziś powłokę lodową; ja pójdę dziś do niej po lodzie, może się on podemną załamie i utonę, tem lepiej, bo tym sposobem — spodziewam się, i podejrzenia wasze utoną wraz ze mną.
— Spadł mi wielki ciężar z serca — rzekł Montlouis. — Ah, mój biedny Gastonie, jakżeś mnie uszczęśliwił; bo nie zapominaj, że to ja i Couedic ręczyliśmy za ciebie.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/68
Ta strona została przepisana.