Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/95

Ta strona została przepisana.

pytanie siostry Teresy powiedział: „Jutro, popędzając nieco, mogą państwo stanąć w Rambouillet,“ Gastonowi wydawało się, jakby on powiedział: jutro rozłączycie się na zawsze. Helena dostrzegła głębokie wrażenie, jakie te słowa sprawiły na Gastonie; zbladł tak, że aż podeszła ku niemu kilka kroków, pytając, czy nie słaby; ale Gaston uspokoił ją kilku słowy, i na tem koniec.
Jednakże Helena miała w głębi serca pewne wątpliwości. Biedna dziewczyna! kochała tak, jak to kochają kobiety, jeśli kochają — tak silne, a raczej tak słabe, że gotowe wszystko miłości swojej poświęcić. Nie rozumiała przeto, dlaczegoby Gaston, będąc mężczyzną, nie mógł znaleźć sposobu do przezwyciężenia tej niesprawiedliwej woli losu, która ich rozłącza?
Nie rozumiała więc Helena tego biednego poddania się wyrokom Opatrzności i mówiła sobie w duchu, iż radaby widzieć, ażeby Gaston uczynił coś na rzecz oporu przeciw krępującej go woli. Ale Helena była względem niego niesprawiedliwą: i jemu też same myśli przechodziły przez głowę i, wyznać trzeba, dręczyły go okrutnie. Po oczach dziewicy poznawał, że gdyby tylko napomknął, poszłaby zanim na kraj świata: złota miał pełną walizę, któregobądź wieczora, zamiast położyć się spać, Helena mogłaby zejść nadół, wsiedliby razem w przygotowany wcześnie powóz pocztowy, któryby, za dobrą zapłatę, puścił się