ty tracisz mnie, a ja ciebie; od jutra rana już ja nie należę do siebie.
— Nieszczęśliwy! — zawołała Helena, nie zrozumiawszy — czyż zwiodłeś mnie, mówiąc.
że mnie, kochasz? Byłżebyś zaręczony z inną kobietą?
— Pod tym względem mogę cię przynajmniej upewnić, najdroższa — rzekł Gaston — nie kocham nikogo, prócz ciebie, ciebie mam tylko narzeczoną.
— Zatem możemy być jeszcze szczęśliwi, Gastonie, gdybym wymogła na mej nowej rodzinie, aby cię uznała za mojego męża.
— Czyż nie widzisz, Heleno, że każde twe słowo szarpie mi serce?
— Powiedz mi przynajmiej cośkolwiek.
— Heleno, są powinności, których nie można wyminąć, więzy, których nie można zerwać!
— Ja takich nie znam! — zawołała dziewica. — Mnie obiecują rodzinę, majątek, imię; owóż, rzeknij słowo, Gastonie, a ja to wszystko porzucę dla ciebie. Czemuż ty tego nie możesz uczynić dla mnie?
Gaston spuścił głowę i nic nie odparł. W tej chwili połączyła się z nimi Augustyanka.
Zaczęła zapadać noc, nie widziała więc ich zwarzonych twarzy.
Kobiety wsiadły napowrót do powozu, ogrodnik wgramolił się na kozioł, a Gaston i Oven wskoczyli na siodła, i jechano dalej ku Rambouillet.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/99
Ta strona została przepisana.