Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/10

Ta strona została przepisana.

dzy górnym Renem a Escaut, dwakroć sto tysięcy żołnierza postępowało przeciw rzeczpospolitej.
Tkliwa, jak każde ożywione ciało, Francja, we właściwem swem sercu, to jest w Paryżu, boleśnie uczuwała każdy cios, jaki jej z najodleglejszych punktów zadawały napady, bunty lub zdrady. Każde zwycięstwo wywoływało buntowniczą radość, każda porażka rodziła pełne zgrozy powstania. Łatwo więc pojąć, jakiego zgiełku powodem były wiadomości o niepowodzeniach, których doznawaliśmy pokolei.
Cóż to takiego miało miejsce w Paryżu wieczorem 10-go marca i co sprawiało, że wśród tej wilgotnej ciemności, wśród tak groźnego milczenia, domy przeznaczone do chronienia w sobie istot żyjących, teraz nieme i ponure, raczej podobne były do grobów samemi tylko umarłymi zaludnionych?
W rzeczy samej, silne patrole gwardji narodowej pod przewodnictwem wysłanych na zwiady, z nadstawionemi bagnety wojska obywatelskie, sekcje na los szczęścia uzbrojone i ściśnięte jedne o drugie, żandarmi przeglądający zakątki każdej bramy lub każde otwarte przejście, stanowili jedynych mieszkańców miasta, którzy śmieli wyjść na ulicę, tak dalece własne natchnienie przekonywało wszystkich, że się knuje jakaś rzecz straszna, nieznana.
Tego to więc wieczoru, kiedy Paryż padł łupem panicznej trowgi, tak często wznawianej, że powinien był być mniej więcej do niej przyzwyczajony, tego wieczoru, kiedy głucho mówiono o potrzebie wyrżnięcia oziębłych rewolucjonistów, którzy po większej części warunkowo głosując za śmiercią króla, dziś wahali się wyrzec o śmierci królowej, więzionej w Tempie wraz z dziećmi i beatową, — jakaś kobieta owinięta w salopę koloru lila w czarne cętki, ukrywszy, a raczej zanurzywszy głowę w kapturze tej salopy, przesuwała się wzdłuż domów ulicy św. Honorjusza; chroniąc się to w głębi jakiej bramy, to za rogiem muru, ilekroć zdała dostrzegła nadchodzący patrol, stojąc nieruchoma jak posąg, zatrzymując oddech, aż póki, patrol nie przejdzie, i wówczas dopiero znowu biegnąc szybko i niespokojnie, póki nowe tego rodzaju niebezpieczeństwo nie zmusiło ją powtórnie do milczenia i nieruchomości.