Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/116

Ta strona została przepisana.

rucy miał w kieszeni list Genowefy, serce jego biło z radości.
Genowefa odzyskawszy szczęście, znowu zapanowała nad sobą, była spokojna i zimna, jakkolwiek uprzejma; odcienia tego Maurycy nie poznał.
Upadek żyrondystów i nowe wyznanie, to były dwa główne wypadki dzienne. Dixmer utrzymywał, iż nie gniewałby się wcale, widząc ten nieoceniony zaszczyt ofiarowany Genowefie. Maurycy chciał się śmiać z tego, lecz gdy Genowefa podzieliła zdanie męża, Maurycy spojrzał na nich zdziwiony, że patrjotyzm zdołał do tego stopnia obłąkać człowieka, tyle co Dixmer rozsądnego i duszę tyle pełną poezji, co dusza Genowefy.
— Ach! obywatelu Morand!... — rzekł Dixmer — czcijmy patrjotyzm, nawet wówczas, gdy błądzi.
— Co do mnie... — przerwał Maurycy, — sądzę, że kobiety są zawsze niezłemi partjotkami, skoro tylko nie sprzyjają zanadto arystokracji.
— Masz słuszność obywatelu... — powiedział Morand — szczerzę wyznaję, że według mnie o tyle godną pogardy jest kobieta, przybierająca charakter mężczyzny, o ile podłym jest mężczyzna, znieważający kobietę, chociażby nawet była ona najzawziętszą jego nieprzyjaciółką.
Morand wprowadził naturalnie Maurycego na zbyt drażliwą kwestję — a że Maurycy za całą odpowiedź skinął potwierdzająco głową, szranki więc zostały otwarte. Wtedy Dixmer nakształt trąbiącego herolda, dodał:
— Pozwól, pozwól, obywatelu Morand; spodziewam się, że wyłączasz od tego kobiety, nieprzyjaciółki narodu.
Po takiem odparciu odpowiedzi Moranda i skinienia Maurycego, nastąpiło kilkochwilowe milczenie. Maurycy przerwał je pierwszy.
— Nie wyłączamy nikogo... — rzekł smutnie; — kobiety, które były nieprzyjaciółkami narodu, dziś zbyt srogo są niestety zato karane.
— Czy rozumiesz tu, obywatelu, uwięzione w Temple; czy mówisz o Austrjaczce, o siostrze i córce Kapeta?... — zawołał Dixmer pospiesznie.
— W rzeczy samej, tak jest, o nich mówię.
— Jakto?... — rzekł stłumionym głosem Morand, — miałożby prawdą być, co mówią, obywatelu Maurycy?
— A cóż mówią?... — spytał młodzieniec.