Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/117

Ta strona została przepisana.

— Że z uwięzionemi zbyt się niekiedy okrutnie obchodzą nawet ci, którzyby powinni wziąć je pod siwą opiekę.
— Są ludzie... — powiedział Maurycy — niegodni nazwiska ludzi. Są podli, którzy nigdy nie walczyli, ale którzy potrzebują dręczyć zwyciężonych, aby mogli wmówić w siebie, że są zwycięzcami.
— O! obywatelu Maurycy, ty nie należysz do rzędu takich ludzi, jestem tego pewna, — zawołała Genowefa.
— Pani... — odpowiedział Maurycy, — ja, który to mówię, stałem na straży przy rusztowaniu, na którem zginął nieboszczyk król. Miałem pałasz w ręku, aby nim rozsiekać każdego, ktoby się pokusił o ocalenie nieszczęśliwego monarchy, a jednak, gdy przechodził koło mnie, mimowoli zdjąłem kapelusz i obracając się do moich żołnierzy, zawołałem: Obywatele, uprzedzam, że położę trupem tego, kto się poważy znieważać byłego pana. O! kłamcą nazwę każdego, ktokolwiek ośmieli się utrzymywać, że choć jeden okrzyk dał się słyszeć w mojej kompanji. Ja także własną moją ręką napisałem owe dziesięć tysięcy ogłoszeń poprzybijanych w Paryżu, gdy król wracał z Varennes, a które brzmiały: „Ktokolwiek pozdrowi króla, zostanie obity, ktokolwiek go znieważy, będzie powieszony“. Tak więc, mówił dalej, nie zważając jak straszne wrażenie słowa jego wywierały na obecnych, dowiodłem, że jestem prawym i prawdziwym patrjotą i oświadczam, że mimo opinji mojej, jedynie z głębokiego przekonania pochodzącej, mimo posiadane pewności, że Austrjaczka jest po większej części przyczyną nieszczęść trapiących Francję, nigdy, przenigdy nikt, a chociażby nawet sam Santerre, w obecności mojej nie znieważy eks-królowej.
— Obywatelu.... — przerwał Dixmer, wstrząsając głową, jak człowiek, który przygania podobnej śmiałości — wiesz co, musisz być bardzo nas pewny, jeżeli w obecności naszej głosisz podobne zasady!...
— To co mówię przed wami, śmiało powtórzę wobec wszystkich. Dodam nawet, że Marja Antonina zginie może na rusztowaniu, ale ja mimo to nie należę do rzędu ludzi, którzy lękają się kobiety i szanować zawsze będę wszystko co jest słabsze ode mnie.
— A królowa... — zapytała lękliwie Genowefa — dałaż ci poznać kiedy, panie Maurycy, że czuje tę twoją delikatność, tak teraz rzadką dla niej?