rand, i opóźniłaby chwilę w której pragnę zaniechać mego handlu.
— To nie przyjdę... powiedziała Genowefa.
— Dlaczego?... spytał Morand.
— Dla bardzo naturalnej przyczyny... odpowiedziała Genowefa, dlatego, że mąż z pewnością nie zechce mi towarzyszyć, dlatego, że jeżeli ten pan, człowiek rozsądny, mający lat trzydzieści osiem, nie ma odwagi stawić czoła posterunkom kanonierów, grenadjerów i strzelców, to tembardziej ja, nie odważę się żądać widzenia z urzędnikiem starszym ode minie zaledwie o lat trzy lub cztery.
— Ha... rzekł Morand, jeżeli obywatelka utrzymujesz, że obecność moja jest nieodzowna...
— No, no, mądry obywatelu, bądźże grzeczny, jakbyś był zwyczajnym poprostu człowiekiem i poświęć połowę dnia żonie przyjaciela... wtrącił Maurycy.
— Niechaj i tak będzie!... rzekł Morand.
— Tylko... przerwał Maurycy, proszę was o dyskrecję. Odwiedziny w Temple są krokiem zbyt podejrzanym, i jeżeli spowodowałyby jaki przypadek, poszlibyśmy wszyscy na gilotynę. Jakobini nie żartują! Widzieliście jak się obeszli z Źyrondystami.
— Czy nie słyszałeś... przerwała z uśmiechem Genowefa, że obywatel Maurycy powiedział nas wszystkich?
— No, bezwątpienia... dodał Morand, że towarzystwo byłoby bardzo przyjemne; wolę jednak żyć, aniżeli umierać w tem towarzystwie.
— Gdzie ja u licha miałem rozum... pomyślał Maurycy, przypuszczając, że ten człowiek kocha Genowefę?
— A więc rzecz postanowiona... podjęła Genowefa: Morand, do ciebie mówię, do ciebie roztargniony, do ciebie marzycielu — pamiętaj o przyszłym czwartku i nie zaczynaj w środę wieczorem! jakiego doświadczenia chemicznego, któreby cię zatrzymało na całą dobę, jak się to zdarza czasami.
— Bądź pani spokojna... odparł Morand; zresztą przypomnisz mi, pani...
Genowefa wstała od stołu, Maurycy poszedł za jej przykładem; Morand miał to samo uczynić i może pójść za niemi, lecz jeden z rzemieślników przyniósł mu flaszeczkę z jakimś płynem i zajął całą jego uwagę.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/136
Ta strona została przepisana.