Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/14

Ta strona została przepisana.

— Czarny sztandar powiewa na ratuszu i ojczyzna w niebezpieczeństwie, bo bandy niewolników maszerują do Francji, odrzekł oficer, nie zaś dlatego, że kobieta chodzi po ulicach Paryża po godzinie dziesiątej. Lecz mniejsza o to obywatele, gmina wydała dekret, jesteście w waszem prawie i gdybyście mi byli to wszystko odrazu oświadczyli, porozumienie nasze byłoby prędsze i nie tak burzliwe. Dobrze jest być patrjotą, ale nieźle także znać się na grzeczności, a nadto — obywatele winni szanować oficerów, których, jak mi się zdaje, sami mianowali. A teraz prowadźcie sobie tę kobietę, jeżeli tak się wam podobało.
— O!... obywatelu, zawołała zkolei kobieta, która z głęboką trwogą słuchała tego sporu, chwytając Maurycego za rękę. O!... obywatelu!... nie zostawiaj mnie na łaskę tych grubjanów na pół pijanych.
— Dobrze, odpowiedział Maurycy, podaj mi twą rękę, odprowadzę cię wraz z nimi na odwach.
— Na odwach?... z trwogą powtórzyła kobieta, na odwach?... a pocóż mnie tam prowadzić macie, kiedym nikomu nic złego nie zrobiła...
— Zaprowadzą cię na odwach, odpowiedział Maurycy, nie dlatego, abyś co złego zrobiła, nie dlatego, aby przypuszczano, że się złego możesz dopuścić, lecz, że rozkaz gminy zabrania wychodzić bez pozwolenia, a ty go nie masz.
— Ależ ja nie wiedziałam...
— Obywatelko, znajdziesz na odwachu zacnych ludzi, którzy ocenią twoje tłumaczenie... nie powinnaś się ich obawiać.
— Panie... odpowiedziała młoda kobieta, ściskając rękę oficera, nie zniewag się obawiam, lecz śmierci, bo jeżeli zostanę zaprowadzona na odwach, to już będę zgubiona.