Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/174

Ta strona została przepisana.

Otworzyły się pierwsze drzwi, wiodące na korytarz, w którego ciemnościach uwięzione ukryły swe wzruszenie. Mały Black biegł naprzód. Gdy przybyły do drugich drzwi, do tych właśnie, od których Marja Antonina wzrok swój odwrócić pragnęła, wierne zwierzę przyłożyło swój pyszczek do ogromnych ćwieków, jakiemi były nabite, kilka razy żałośnie szczeknęło i długo a boleśnie zawyło. Królowa szybko przeszła, nie mając siły przywołać pieska, wreszcie oparła się o ścianę.
Nogi odmówiły jej posłuszeństwa — musiała stanąć. Siostra i córka zbliżyły się ku niej i przez chwilę wszystkie trzy nieruchome złożyły bolejącą grupę.
Wreszcie przybiegł Black.
— I cóż... zawołał głos, schodzi ona, czy nie schodzi?...
— Jesteśmy... odpowiedział urzędnik, który również przystanął, szanując tę boleść, tak wielką w swej prostocie.
— Pójdźmy... rzekła królowa, i ruszyła dalej...
Gdy przybyły na koniec kręconych schodów, nawprost ostatnich drzwi, przez których szczeliny słońce ciskało szerokie wstęgi złotego światła swojego, dał się słyszeć odgłos bębna przywołującego wartę. Potem nastąpiło głębokie milczenie, wywołane ciekawością i otworzyły się ciężkie drzwi, skrzypiąc na swych zardzewiałych zawiasach.
Jakaś kobieta siedziała, a raczej leżała we framudze tym drzwiom przyległej. — Była to stara Tison, której królowa nie widziała od dwudziestu czterech godzin, dziwiąc się mocno i wczoraj wieczór i dziś rano tej nieobecności.
Królowa widziała już dzienne światło, drzewa, ogród i poza kratą otaczającą ogród chciwem okiem szukała chatki, w której przyjaciele czekali na nią bezwątpienia, gdy w tem na głos jej kroków stara Tison rozłożyła ręce. Marja Antonina dojrzała jej twarz bladą, schorzałą i jej siwe włosy.
Królowa znalazła ją tak zmienioną, że stanęła. Wówczas stara, z właściwą obłąkanym powolnością, przyczołgała się do drzwi i klęknąwszy, zatamowała drogę Marji Antoninie.
— Czego pragniesz, moja kobieto?... spytała królowa.