Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/175

Ta strona została przepisana.

— On powiedział, że potrzeba, abyś mi przebaczyła.
— Kto taki?... spytała królowa.
— Człowiek w płaszczu... odrzekła stara.
Królowa zdziwiona spojrzała na księżnę Elżbietę i córkę.
— No, no... odezwał się urzędnik, przepuść wdowę Kapet; pozwolono jej przechadzać się po ogrodzie.
— Wiem o tem... rzekła stara i dlatego czekałam tu na nie: nie chciano mnie wpuścić na górę, a że powinnam prosić ją o przebaczenie, musiałam czekać koniecznie.
— O Boże!... zawołała, cóż ci się stało, biedna kobieto?
— Co mi się stało.... alboż nie wiesz?... mówiła stara; owszem... wiesz dobrze, bo to z twojej winy ją skazano...
— Kogo?
— Heloizę.
— Skazano?... kiedy? za co?
— No, bo to ona sprzedała bukiet...
— Jaki bukiet?
— Bukiet goździków... A ona nie jest kwiaciarką, mówiła znowu stara Tison, niby zbierając myśli, jakże ona mogła sprzedawać ten bukiet?...
Królowa zadrżała. Niewidzialny węzeł spajał tę scenę z obecnem położeniem rzeczy; królowa zrozumiała, że nie powinna tracić czasu na próżnej rozmowie.
— Moja poczciwa, puść minie, proszę, później mi to wszystko opowiesz.
— Nie; natychmiast musisz mi przebaczyć; muszę ci dopomóc do ucieczki, a on ocali za to moją córkę...
Królowa zbladła śmiertelnie.
— O Boże!... szepnęła, wznosząc ręce ku niebu.
A potem obracając się do urzędnika, dodała:
— Panie chciej usunąć tę kobietę; widzisz przecie, że obłąkana.
— No, no, matko... rzekł urzędnik ustąp.
Ale stara Tison uchwyciła się muru. Nie! zawołała, ona musi mi przebaczyć, a on musi mi ocalić córkę.
— Kto taki?
— Człowiek w płaszczu.
— Moja siostro... powiedziała księżna Elżbieta, pociesz ją kilku słowy.