Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/180

Ta strona została przepisana.

lewskiej, ja cię nie puszczę, ja!... Do broni, obywatele! do broni!...
I z rozpostartą ręką, z rozczochranym siwym włosem, czerwoną twarzą, oczami krwią nabiegłemi, padła nieszczęśliwa, rozdzierając suknię monarchini, której się uchwyciła.
Królowa, bezprzytomna prawie, ale oswobodzona od szalonej, miała już umknąć w stronę ogrodu, gdy nagle okropny krzyk i szczekanie psa oraz dziwny zgiełk jakiś, wyrwały z osłupienia gwardzistów narodowych.
— Do broni! do broni! zdrada!... wołał jakiś człowiek, którego królowa poznała po głosie. Był to Simon.
Obok tego człowieka, który z pałaszem w ręku bronił przystępu do progu chatki, mały Black szczekał zajadłe.
— Do broni!... cały posterunek do broni!... wrzeszczał Simon. Jesteśmy zdradzeni. Odprowadźcie austrjaczkę napowrót na wieżę. Do broni! do broni!...
Oficer przybiegł. Simon powiedział coś do niego i z zaiskrzonym wzrokiem wskazał wnętrze chatki. Oficer krzyknął także „do broni!...“
— Black! Black! wołała królowa, postępując naprzód kilka kroków.
Ale piesek nie słuchał, lecz ciągle szczekał zajadle.
— Nabić broń!... wołali urzędnicy do placówek.
I natychmiast usłyszano szczęk nabijanej broni.
— Tam, tam, pod klapą!... wrzeszczał Simon. Widziałem, jak się klapa ruszała, jestem tego pewny. A nadto poczciwy mały piesek austrjaczki, nie należący zapewne do spisku, szczekał na spiskowych, znajdujących się niezawodnie w piwnicy. O! patrzcie, patrzcie, znowu szczeka!...
Oficer pochwycił kółko u klapy, a dwaj najsilniejsi grenadjerowie, widząc, że nie może sam poradzić, pomogli mu, lecz bez skutku.
— Widzicie, przytrzymują klapę, zawołał Simon. Ognia do klapy! przyjaciele, ognia!...
Po nagłym podskoku tarcic i głuchym okrzyku, gwardziści narodowi poznali, że pod spodem istotnie ruch jakiś panował. Wkrótce usłyszano też łoskot podziemny, podobny do pchnięcia żelaznej zasuwy.
— Ostro... rzekł oficer do nadbiegłych saperów.