Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/19

Ta strona została przepisana.

do klubu Termopilistów, któremu patrjotyzmu nikt nie zaprzeczy, jak się spodziewam. Kaź odjeść obywatelom, mówił dalej Lorin.
— Jednak, jeżeli ta podejrzana kobieta...
— Gdyby była podejrzana, byłaby już uciekła podczas utarczki, zamiast czekać końca, jak widzisz. Zresztą, przekonamy się o tem, bo przyjaciel mój, odprowadzi ją do ratusza, a my tymczasem wstąpimy gdzie napić się za pomyślność narodu.
— Wstąpimy napić się?... powtórzył przywódca.
— Tak jest, mam wielkie pragnienie, a znam ładny handelek przy ulicy Thomas du Louvre.
— A czemużeś tego od razu nie mówił, obywatelu? Żałujemy mocno, żeśmy zwątpili o twoim patrjotyzmie; no, ale teraz, w imię narodu i prawa uściskajmy się.
— Uściskajmy się... rzekł Lorin.
To mówiąc ochotnicy z zapałem ucałowali gwardzistów narodowych. W owym czasie równie chętnie ściskano się jak zabijano.
— A teraz przyjaciele.. zawołały oba razem połączone oddziały, na róg ulicy Thomas du Louvre.
— A my? żałośnie odezwali się ranni. Mieliżbyście nas tu zostawić?
— Ma się rozumieć!... rzekł Lorin, zostawimy dzielnych, którzy przez pomyłkę polegli w walce ze współziomkami i potrjotami. No, ale przyślemy tu wam nosze, a tymczasem dla rozrywki zaśpiewajcie sobie.
Potem zbliżywszy się do Maurycego, który wraz z nieznajomą stał na rogu ulicy du Coq, podczas gdy gwardziści i ochotnicy prowadząc się pod ręce, zmierzali ku placowi Palais-Egalite dodał:
— Maurycy, przyrzekłem dać ci radę, jest ona następująca: Pójdź raczej z nami, a nie kompromituj się odprowadzaniem tej obywatelki, która wprawdzie wydaje się bardzo zachwycającą, ale także i tembardziej podejrzaną; bo zachwycające kobiety, które o północy biegają po ulicach Paryża...
— Panie... rzekła kobieta, błagam cię nie sądź o mnie z powierzchowności.
— Najprzód, pani mówisz „panie“, co jest bardzo źle, rozumiesz, obywatelko? No ale i ja mówię ci także, pani...