Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/198

Ta strona została przepisana.

— Ja... — odezwał się Maurycy, — przejdę przez mur i będę czuwać w ogrodzie.
— Dobrze... — odpowiedział Lorin, — przejdź i otwórz nam drzwi od środka.
— I owszem... — oświadczył Maurycy. — Ale nie ustępujcie stąd i czekajcie, aż was zawołam. Z ogrodu będę widzieć wszystko co zajdzie w domu.
— Znasz więc ten dom?... — zapytał Lorin.
— Chciałem go kiedyś kupić.
Lorin umieścił swych ludzi w rogach parkanu i we wklęsłościach drzwi, a agent policyjny, wziąwszy ze sobą dziesięciu gwardzistów narodowych, udał się, na zdobycie głównego wchodu.
Ludzie Maurycego pozajmowali stanowiska i ukryli Się jak najlepiej mogli. Każdy przysiągłby, że na starej ulicy świętego Jakóba nic się nadzwyczajnego nie dzieje, że zupełna panuje tam spokojność.
Maurycy zaczął wspinać się na mur.
— Zaczekajno... — zawołał Lorin.
— Naco?
— Na hasło!
— Prawda.
Goździk i podziemie. Aresztuj każdego, kto ci nie powie tych dwóch wyrazów, a przepuszczaj każdego, kto je powie. Oto twój rozkaz.
— Dziękuję... — szepnął Maurycy i z wysokości muru skoczył do ogrodu.