Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/20

Ta strona została przepisana.

— Tak jest, masz słuszność, obywatelu, ale dozwól twemu przyjacielowi spełnić dobry uczynek.
— Maurycy! Maurycy... rzekł Lorin, rozważ co czynisz; narażasz się strasznie!...
— Wiem o tem; odpowiedział młodzieniec; ale cóż chcesz! jeżeli opuszczę tę biedną kobietę, pierwszy lepszy patrol znowu ją zaaresztuje.
— O! tak, tak, kiedy tymczasem przy tobie, panie, chciałam mówić, przy tobie obywatelu, będę ocalona.
— Słyszysz, powiada, że będzie ocalona! podchwycił Lorin. Więc grożą jej jakieś wielkie niebezpieczeństwa?
— No, no, mój kochany Lorin... odparł Maurycy, bądźmy sprawiedliwi. Jest to albo dobra partjotka, albo arystokratka, więc będziemy mogli sobie powiedzieć, albo że niesłusznie się nią opiekowaliśmy, albo że bronić jej było naszą powinnością.
— Widzisz, Maurycy, żądasz ode mnie albo poświęcenia obowiązku dla przyjaciela — albo przyjaciela dla obowiązku. A ja boję się, mój Mourycy, abym nie poświęcił obowiązku!
— Mój drogi... jedno albo drugie, wybieraj. Ale na Boga wybieraj natychmiast!
— Ale nie nadużyjesz mojej dobroci?
— Przyrzekam.
— To za mało; przysięgnij!
— A na czem?
Przsięgnij na ołtarzu ojczyzny.
Lorin zdjął kaszkiet, podał go Maurycemu od strony kokardy, a ten uważając to za bardzo naturalne, z całą powagą wykonał żądaną przysięgę na tym improwizowanym ołtarzu.
— Więc słuchaj... rzekł Lorin, oto hasło: „Galja i Lutecja“! A choćby kto ci powiedział, jak mnie przed chwilą; „Galja i Lukrecja*’ nie rób z tego kwestji, jedno i drugie brzmi po rzymsku.
— Obywatelko... odezwał się Maurycy, teraz jestem na twoje usługi. Dziękuję ci, Lorin.