Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/209

Ta strona została przepisana.

— Niepodobna, — obywatele, niepodobna, zawołał siwo ubrany, powiadam wam, że przed godziną widziano, jak wrócił do domu, a nie widziano, iżby wychodził, bo wszystkie wejścia są obsadzone strażą.
Lorin otwierał drzwi do gabinetów, do szaf, przeglądał wszystko, to nawet, gdzie niepodobna było ukryć się człowiekowi.
— Widzicie jednak, że niema nikogo.
— Nikogo! powtórzył Maurycy z łatwem do zrozumienia wzruszeniem, rzeczywiście nikogo niema.
— A może on jest w pokoju obywatelki Dixmer, rzekł agent policji.
— To pozwólcie mi iść naprzód, rzekł Maurycy.
— Idź, rzekł Lorin, jesteś kapitanem: starszemu należą się winne honory.
Maurycy zbliżył się do drzwi, prowadzących do sypialni Genowefy.
Po raz pierwszy dopiero miał tam wejść.
Serce mu biło gwałtownie.
Klucz był we drzwiach.
Maurycy położył na nim rękę, ale zawahał się otworzyć.
— No dalej! rzekł Lorin, otwieraj!...
— A jeżeli obywatelka Dixmer śpi! odpowiedział Maurycy.
— Zajrzymy do jej łóżka, w komin, do szafy, odparł Lorin, a jeżeli ją tylko samą znajdziemy, powiemy jej dobranoc.
— Nie, przerwał agent policji, aresztujemy ją. Obywatelka Genowefa Dixmer jest to arystokratka, uznana za wspólniczkę młodej Tison i kawalera de Maison-Rouge.
— Otwierajcie zatem, rzekł Maurycy, ja nie aresztuję kobiet.
Agent policji z ukosa spojrzał na Maurycego, a grenadjerzy poczęli szemrać.
— Oho! rzekł Lorin, szemrzecie? szemrajcie więc na nas obu, bo i ja podzielam zdanie Maurycego.
To powiedziawszy odstąpił w tył. Szaro ubrany pochwycił klucz, obrócił go żywo, drzwi się otworzyły, a żołnierze wpadli do pokoju.
Dwie świece gorzały na stoliku, ale w pokoju Genowefy,