Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/210

Ta strona została przepisana.

podobnie jak i w pokoju kawalera de Maison-Rouge, nie było nikogo.
Lorin zdziwiony spojrzał na Maurycego.
— Szukajmy, rzekł agent policyjny.
I w towarzystwie żołnierzy przejrzał cały dom, od piwnic aż do dachu.
Zaledwie wszyscy obecni odwrócili się, Maurycy, który ich nie spuszczał z oka, sam z kolei wpadł teraz do pokoju, otwierał już pierwej otwierane szafy i pełnym przerażenia głosem wołał:
— Genowefo! Genowefo!
Ale Genowefa nie odpowiadała, pokój jej w istocie był pusty.
Wtedy Maurycy, jakby szalony, zaczął roztrząsać cały dom, ale wszelkie jego poszukiwania były nadaremne.
Nagle usłyszano wielki zgiełk; u bramy ukazał się zbrojny oddział, zamienił hasło z placówką, zajął ogród i rozsypał się po całym domu. Na czele tego zastępu jaśniał zakopcony pióropusz Santerra.
— I cóż? — zapytał Lorina; gdzież spiskowy?
— Mógłbym cię również o to zapytać, bo jeżeli oddział dobrze strzegł wszelkich wyjść, powinien go był schwytać, ponieważ my już go w domu nie zastaliśmy.
— Co mówisz! — wściekle zawołał jenerał — a więc pozwoliliście mu uciec.
— Nie mogliśmy na to pozwolić, bośmy go nie mieli w naszem ręku.
— Teraz już nic zgoła nie rozumiem, rzekł Santerre.
— Czego nie rozumiesz?
— Tego coście mi kazali oświadczyć przez waszego posłańca.
— My, albośmy kogo posyłali do ciebie?
— Bezwątpienia. Człowiek w ciemnem ubraniu, brunet, w zielonych okularach, uprzedził mnie, w waszem imieniu, że właśnie macie zająć dom kawalera Maison-Rouge, lecz że się broni jak lew, dlatego też pośpieszyłem.
— Człowiek ciemno ubrany, brunet, w zielonych okularach? zapytał Lorin.
— A tak, prowadził on jakąś kobietę.
— Młodą, ładną? zawołał Maurycy, podbiegając do jenerała.
— Tak, młodą i ładną.