Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/23

Ta strona została przepisana.

— Ja tyle nie żądam, moja pani; nie bądź tyle wdzięczna, lecz racz mi wyjawić swe nazwisko.
— To niemożliwe.
— A jednak musiałabyś je była wyjawić pani pierwszemu lepszemu sierżantowi, gdyby cię zaprowadzono na odwach.
— Nie, nigdy!... — zawołała nieznajoma.
— W takim razie, poszłabyś do więzienia.
— Gotowa byłam na wszystko.
— A więzienie w obecnych czasach...
— Wyrównywa rusztowanie, wiem o tem dobrze.
— I byłabyś pani wołała rusztowanie?...
— Aniżeli zdradę... bo wyjawić moje nazwisko, byłoby to wszystko jedno, co zdradzić!
— Widzę, że miałem słuszność, utrzymując, że dziwną mi pani każesz odgrywać rolę, jako republikaninowi!
— Grasz pan rolę wspaniałomyślnego. Spotykasz pan biedną, znieważoną kobietę, nie pogardzasz nią, chociaż nie należy do pospolitej klasy ludu, a ponieważ na nowo może być znieważona, więc dla ochronienia jej od tego odprowadzasz ją do dzielnicy, którą zamieszkuje, oto wszystko.
— Tak, słusznie pani mówisz, że wszystko; ja takbym mniemał, gdybym cię nie był widział, pani; lecz piękność twoja i mowa świadczą, że jesteś kobietą znakomitszego rodu; ta otóż znakomitość tak przeciwna i twemu ubiorowi i temu nędznemu cyrkułowi, przekonywa mnie, że wycieczka pani o tej godzinie, kryje w sobie jakąś tajemnicę. Milczysz pani?... no, dobrze, to nie mówmy o tem. Jak daleko jeszcze do mieszkania pani?
— Widzisz ten mały czarny budynek? — spytała nieznajoma Maurycego, wskazując ręką na dom, poza murem ogrodu botanicznego położony. — Tam mnie pan opuścisz.
— Jestem na twe usługi, pani.
— Gniewasz się pan?...
— Bynajmniej, ale wreszcie, cóż to panią obchodzi?
— Bardzo, bo chcę prosić pana jeszcze o jedną łaskę.\
— O jaką?
— O bardzo czułe i bardzo szczere pożegnanie... o pożegnanie przyjacielskie!
— O pożegnanie przyjacielskie?... O! zbyt mi pani wie-