Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/245

Ta strona została przepisana.

tak dalece organizmu małego Kapeta, tóbym ci mógł odpowiedzieć... jednakże...
Fouquier-Tinville wstał, zbliył się do Lorina i rozmawiał z nim pocichu.
Nikł nie słyszał, co mówił oskarżyciel publiczny, widocznie jednak o coś się wypytywał.
— O! i ty temu wierzysz obywatelu?... nie, matkaby tego nie popełniła.
— W każdym razie dowiemy się o tem... — rzekł Fouquier. — Simon utrzymuje, że sam słyszał, jak mu to mówiła i gotów powiedzieć jej to w oczy.
— Byłoby to haniebne... — odparł Lorin, — ale wszystko być może; Austrjaczka nie jest zapewne wolna od grzechu, zresztą, to do mnie nie należy... zrobiono z niej Messaliinę, a teraz chcą z niej zrobić jeszcze Agrypinę to doprawdy trochę już za wiele.
— Tak nam przynajmniej donosi Simon... — rzekł niewzruszony Fouquier.
— Nie wątpię, że Simon mógł to powiedzieć, są ludzie, których żadne, nawet niepodobne oskarżenie nie przeraża. Ale ty, obywatelu... — mówił dalej Lorin, śmiało patrząc Fouquierowi w oczy, — ty, co jesteś dzielny i prawy, czyż sądzisz, że przystoi wypytywać dziecię o szczegóły, dotyczące osoby, którą najnaturalniejsze i najświętsze prawa nakazują mu szanować?... Byłoby to znieważać całą ludzkość w tem dziecku!...
Oskarżyciel ani mrugnął, ale wydobył z kieszeni papier i pokazał go Lorinowi.
— Konwencja rozkazuje, abym przeprowadził śledztwo... — rzekł, — przystępuję więc do śledztwa, o resztę mniejsza.
— Tak, to słusznie... — rzekł Lorin — i jeżeli to dziecko wyzna... — dodał, wzdrygając się z odrazą.
— Zresztą... — podchwycił Fouquier, — postępowanie nasze nie jest wynikiem samej tylko denuncjacji Simona; patrz, oto oskarżenie publiczne... — dodał, wyjmując jakiś papier z kieszeni.
Dziennik ten w rzeczy samej zawierał najwyraźniejsze oskarżenie.
— Tak napisano, a nawet wydrukowano... — wyrzekł Lorin, — ale tak samo, jak ty, pomimo Simona i Heberta, nie uwierzę, aż usłyszę to oskarżenie z własnych ust