Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/247

Ta strona została przepisana.

tak rozmowny z tobą sam na sam, przy ludziach zupełnie jest niemy... — rzekł Lorin.
— O! gdybyśmy tu byli sami... — odparł Simon.
— Tak, gdybyście byli sami, ale na nieszczęście nie jesteście. O! gdybyście byli sami, dzielny Simonie, wyborny patrjoto, jakżebyś ty wykropił to dziecko nieprawdaż? Ale nie jesteś sam i nie śmiesz być nikczemnym wobec nas wszystkich ludzi uczciwych, którzy wiemy, że starożytni, na których wzór pragniemy się kształtować, szanowali zawsze wszystko słabe, nie śmiesz tego uczynić, boś nie sam i tchórzysz, mój poczciwcze, kiedy musisz stanąć do walki z dziećmi mającemi pięć stóp i sześć cali...
— Kapecie!... — zaczął znowu Fouquier — czyś zwierzył się z czem Simonowi?
Dziecko obejrzało się, a w spojrzeniu jego odmalował się wyraz trudnej do opisania ironji.
— Czyś się zwierzył z czem o swej matce?... — dodał oskarżyciel...
W oku dziecka zabłysła pogarda.
— Odpowiadaj, tak czy nie?... — krzyknął Santerre.
— Odpowiadaj!... — ryknął Simon, wznosząc pocięgiel nad dzieckiem.
Dziecko zadrżało, ale nie usiłowało bynajmniej uniknąć ciosu.
Zgromadzeni wydali jakby okrzyk odrazy. Tylko Lorin lepiej postąpił, bo poskoczył i wprzód, zanim ramię Simona opadło, schwycił go za ramię.
— Puścisz mnie?... — zawrzasnął Simon, cały drżący z wściekłości.
— No, no, — odrzekł Fouquier, — niema w tem nic złego, że matka kocha swe dziecię, powiedz nam, w jaki sposób kochała cię twoja matka. To może się jej przydać.
Młody więzień wstrząsnął się na myśl, że może być użyteczny matce.
— Ona mnie kochała, panie, jak matka kocha swego syna, — rzekł — matki mają tylko jeden sposób kochania swych dzieci i nawzajem dzieci jednym tylko sposobem tę miłość odpłacają matkom.
— A ja, mały wężu, utrzymuję, żeś mi powiedział, iż twoja matka...
— Śniło ci się tylko! spokojnie przerwał Lorin, zmora musi często dusić cię, Simonie.