Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/248

Ta strona została przepisana.

— Ej, Lorinie! Lorinie! — jęknął Simon.
— No cóż? nie możesz zbić tego Lorina, bo on zawsze bije wszystkich złośników: nie możesz go denuncjować, bo jeżeli wstrzymał ci rękę, uczynił to wobec generała Santerre i obywatela Fouquier-Tinville, którzy go pochwalają, a przecież są obojętnymi patrjotami. Niema więc sposobu zaprowadzić Lorina pod gilotynę, jak ci się to udało z Heloizą Tison; szkoda, wielka szkoda, mój biedny Simonie! ale tak to na świecie bywa!
— Poczekaj! poczekaj!... — głosem hjeny zaryczał szewc.
— Obywatelu Fouquier!... — rzekł Santerre; — skoro mały Kapet zaczął mówić, zapewne już milczeć nie będzie; przystąp do badania.
— Cóż, będzisz mi teraz odpowiadał?... — spyta! Fouquiter.
Dziecko znowu zamilkło.
— A widzisz, obywatelu, widzisz!... — odezwał się Simon.
— Tak, to dziecko szczególnie jest uparte, wtrącił Santerre, mimowolnie zmieszany tą królewską stałością.
— Złego ma doradcę, — wtrącił Lorin.
— W kim takim? — spytał Santerre.
— No! w swoim zwierzchniku...
— Pomówmy z nim łagodnie, — rzekł Fouquier.
I zwróciwszy się do prawie nieczułego dziecięcia, dodał:
— Moje dziecko, odpowiedz komisji narodowej; nie pogarszaj swego położenia, odmawiając potrzebnych wyjaśnień; mówiłeś obywatelowi Simon o pieszczotach twojej matki, jak cię pieściła, jak cię kochała...
Ludwik powiódł okiem po zgromadzonych i spojrzenie pełne nienawiści zatrzymał na Simonie, ale nic nie odpowiedział.
— Czy się za nieszczęśliwego uważasz? — spytał oskarżyciel, — masz tu może złe mieszkanie, może cię źle karmią i źle się z tobą obchodzą? może większej pragniesz swobody, innej żywności, innego więzienia, innego nadzorcy? może chcesz za towarzyszy kilku chłopczyków w twoim wieku?...
Ludwik pogrążył się znowu w głębokiem milczeniu, które przerwał był, występując jedynie w obronie matki