Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/250

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXIX.
BUKIET FIJOŁKÓW

Łatwo było przewidzieć, że spokój niedługo zacznie gościć w szczęśliwem schronieniu Maurycego i Genowefy. Burza, miotająca wiatrami i piorunami zarówno wstrząsa gniazdem gołębi, jak drzewem, co je pod swemi konarami ukrywa.
Genowefa ciągle była przerażona; nie lękała się już kawalera de Maison-Rouge, ale truchlała o Maurycego. Znając dobrze męża swojego, wiedziała, że ocalał, skoro znikł; pewna tego była, lecz drżała o siebie samą.
Udręczeń swoich nie śmiała powierzyć Maurycemu; ale zaczerwienione oczy, pobladłe usta, wyraźnie świadczyły o jej trosce.
Pewnego rana, pogrążona w głębokich dumaniach nie słyszała, jak Maurycy wszedł pocichu, stanął na progu i patrzył, jak nieruchoma, z osłupiałym wzrokiem, bezwładnie opuściła ręce, a zamyśloną głowę pochyliła na piersi.
Maurycy, mocno zasmucony, patrzył tak przez chwilę, a umiejąc czytać w głębi duszy, przeniknął myśli młodej kobiety.
Zzbliżył się więc do niej i rzekł:
— Ty już nie kochasz Francji, Genowefo, wyznaj szczerze. Unikasz nawet powietrza, jakiem w niej oddychają, i ze wstrętem tylko zbliżasz się do okna.
— Niestety! — odpowiedziała Genowefa, — wiem, że