Nakoniec przybył aż do silnego młodzieńca, który, że tak powiemy, zatarasował przystęp do sali. Powszechna zapanowała ciekawość, jak się pogodzą ci dwaj straszni przeciwnicy, bo ten drugi człowiek, także rozpiera widzów łokciami, jak kleszczami, rozsadzającemi najściślej spojone ciała.
A jednak był to człowiek młody i małego wzrostu, a blada twarz i wątła budowa, świadczyły, że o tyle jest delikatny, o ile pałający wzrok jego mieścił w sobie niezłomną wolę.
Zaledwie jednak łokieć jego dotknął młodzieńca, który stał przed nim, ten zdziwiony zaczepką, żywo się odwrócił i podnosząc pięść pogroził z gniewem nowemu śmiałkowi.
Wtedy dwaj przeciwnicy spojrzeli sobie oko w oko i zarazem wydali lekki okrzyk.
Poznali się.
— A! obywatelu Maurycy!... z wyrazem niepojętej boleści rzekł szczupły, przepuść mnie i pozwól niech się przypatrzę, błagam cię, a potem mnie zabijesz!
Maurycy, bo to był on w istocie, uczuł się przejęty litością i uwielbieniem dla tego wiernego poświęcenia, dla tej niezłomnej woli.
— Pan!... szepnął, pan tutaj, co za nieroztropność!...
— Tak, jestem tu! alem już wyczerpany... O! mój Boże! ona mówi, pozwól niech ją zobaczę! pozwól niech ją usłyszę!
Maurycy usunął się i przepuścił młodzieńca, a że stał na czele tłumów, nic więc już teraz nie zasłaniało widoku temu, który zniósł tyle razów i obelg, dostając się aż do tego miejsca.
Cała ta scena i szmer, który wywołała, obudziły ciekawość sędziów.
Oskarżona również spojrzała w tę stronę; a wtedy spostrzegła i poznała kawalera, stojącego w pierwszym szeregu.
Drżenie prez chwilę wstrząsnęło królową, siedzącą na żelaznem krześle.
Badania, kierowane przez prezesa Harmand objaśniane przez Fouquier-Tinvilla, a bronione przez Chaveau-Legardea, adwokata królowej, trwały, dopóki na to starczyły siły sędziów i oskarżonej.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/288
Ta strona została przepisana.