Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/299

Ta strona została przepisana.

przedmiotem grubjańskich obelg, dla innych zaś przedmiotem tajemnego uwielbienia.
— Wracaj do domu... — rzekł Ryszard do księdza; kiedy cię wypędza, niech sobie umiera, jak chce.
— Nie... — odparł Girard, — ja mimo jej woli, towarzyszyć jej będę, jedno... jedno tylko słowo, przypomni jej obowiązki chrześcijanki; wreszcie taki mi gmina dała rozkaz... a ja powinienem być gminie posłuszny.
— Zgoda, ale odeślij swojego zakrystjana... — grubjańsko rzekł adjutant-major, dowodzący siłą zbrojną.
Był to dawny aktor z teatru la Comédie Française, zwany Grammont.
Oczy kawalera błysnęły podwójnym blaskiem, machinalnie zanurzył rękę w zanadrze.
Girard wiedział, że kawaler ma sztylet pod kamizelką. Wstrzymał go więc błagającym wzrokiem.
U wrót Concergérie tłoczyły się przerażające tłumy ludu, które ten tylko pojąć zdoła, kto je raz przynajmniej widział.
Naprzeciw tych tłumów obozowała cała armja z armatami, przeznaczonemu do obrony uroczystości i zabezpieczenia jej dla wszystkich, którzy się nią pragnęli nacieszyć.
Napróżnobyś usiłował przebić ten mur coraz bardziej grubiejący, od czasu, jak mieszkańcy przedmieść Paryża dowiedzieli się o wyroku.
Maison-Rouge, wytrącony z Concergérie, naturalnie znalazł się w pierwszym szeregu żołnierzy.
Żołnierze zapytali go: kto jest?
Odpowiedział, iż jest zakrystjanem księdza Girard; lecz, że królowa obu ich nie przyjęła, ponieważ obaj związani byli przysięgą.
Żołnierze z kolei wypchnęli go do pierwszego szeregu widzów.
Tu, musiał znowu powtarzać to, co powiedział żołnierzom.
Wówczas powstały okrzyki.
— On był u niej dopiero... Widział ją... Cóż mu powiedziała?... Co ona robi?... Czy zawsze dumna?... Czy upadła na duchu?... Czy płacze?...
Na tak liczne zapytania kawaler odpowiadał głosem sła-