Ta strona została przepisana.
W chwili, gdy Lorin kończył to wiarogodne opowiadanie, które w owej epoce nie było wcale ucieszne, na ulicy dał się słyszeć zgiełk i odgłos bębnów, naprzód odległy, potem coraz bliższy. Dawano sygnał.
— Co to jest?... — spytał Maurycy.
— Jest to ogłoszenie postanowienia Gminy... — odrzekł Lorin.
— Biegnę do sekcji... — powiedział Maurycy, wyskakując z łóżka i wołając na służącego, aby go ubrał.
— Ja zaś pójdę spać... — rzekł Lorin, — dzięki twoim wściekłym ochotnikom, dwie godziny tylko spałem tej nocy. Jeżeli nawet czubić się będą, nie przerywaj mi snu, gdyby zaś zaniosło się na dobrą awanturę, przyjdź mnie obudzić.
Lorin serdecznie podał rękę Maurycemu, którą tenże równie serdecznie uścisnął i wyszedł, żując pastylki.