Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/325

Ta strona została przepisana.

nie karzesz, bo uderzając, umykasz, bo ciskając głowę swej żony pod gilotynę, sam się ukrywasz.
— Ja, umykam? ja, kryję się?... i czem mi tego dowiedziesz, niedołężna głowo?... — spytał Dixmer, — alboż ukrywam się, kiedy byłem obecny jej potępieniu? alboż uciekam, kiedy aż na salę umarłych idę cisnąć jej ostatnie moje pożegnanie.
— Ty idziesz oboaczyć ją!... — zawołał Maurycy, — idziesz ją pożegnać?...
— E!... — odpowiedział Dixmer, wzruszając ramionami, — obywatelu Maurycy, widzę, że wcale nie jesteś biegły w zemście. Ty więc, na mojem miejscu, byłbyś zadowolony, pozostawiając wypadki własnej ich sile, okoliczności własnemu ich biegowi; sądzisz więc, że gdy wiarołomna żona na śmierć zasłużyła, gdy ją śmiercią ukarałem, już wszystko z nią skończyłem, a raczej ona wszystko już skończyła ze mną? Nie, obywatelu Maurycy, ja sądzę inaczej, ja znalazłem sposób odpłacić tej kobiecie za wszystko złe, jakie mi wyrządziła. Ona cię kocha i dlatego umrze, nie widząc ciebie; ona mnie nienawidzi i dlatego mnie zobaczy. Patrz... dodał wyjmując pugilares z kieszeni, jest tu bilet z podpisem nadzorcy. Ten bilet doprowadzi mnie do skazanych; dostanę się więc do Genowefy i nazwę ją występną żoną; będę widział, jak ręka kata obetnie jej włosy, a kiedy te włosy spadną, usłyszy ona głos mój powtarzający „występna żono“. Odprowadzę ją na wóz śmiertelny, a kiedy wstąpi na rusztowanie, ostatnie słowa, które usłyszy, będą „występna żono!“
— Strzeż się! zabraknie jej siły do zniesienia tylu podłości, oskarży cię.
— Nie... — odparł Dixmer, — ona tego nie uczyni, bo zanadto mnie nienawidzi; gdyby miała mnie oskarżyć, byłaby to uczyniła, kiedy jej to pocichu doradzał twój przyjaciel!... skoro jednak dla ocalenia swojego życia nie oskarżyła mnie, to dlatego, że wstrzymałbym jej karę o jeden dzień, bo wie, że zamiast pożegnać ją u stóp więzienia, usiadłbym obok niej na śmiertelnym wozie i przez całą drogę powtarzałbym okropne słowa: występna żono! że powtarzałbym je nawet na rusztowaniu.
Przejęty gniewem i nienawiścią, Dixmer wyglądał przerażająco; pochwycił rękę Maurycego i gwałtownie ją ściskał, lecz teraz młodzieniec uległ przeciwnemu wraże-