Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/330

Ta strona została przepisana.

— Lorinie, jesteś wolny.
— Ja wolny! chyba oszalałeś!... — rezkł Lorin.
— Nie, nie oszalałem, powtarzam ci, żeś wolny; patrz, oto bilet. Spytają cię, kto jesteś: powiesz, żeś urzędnik więzienny, żeś przyszedł za interesem nadzorcy pałacu, że przez ciekawość prosiłeś go o bilet, abyś mógł zobaczyć skazanych, a teraz, kiedy już ich widziałeś, to ci wystarcza i odchodzisz.
— Żartujesz?...
— Nie, mój drogi, oto bilet, korzystaj ze sposobności. Ty nie kochasz; nie potrzebujesz umierać, abyś mógł kilka minut dłużej spędzić przy ukochanej, abyś nie utracił ani sekundy z jej wieczności.
— Dobrze! mój Maurycy... — rzekł Lorin, — tegom się nigdy nie spodziewał, alby można stąd wyjść, ale zaklinam cię, ocal najprzód panią!... Co do ciebie, później temu poradzimy.
— Niepodobna... — z okropnie ściśnionem sercem rzekł Maurycy, — patrz, na bilecie napisano obywatel, nie zaś obywatelka; wreszcie, Genowefa nie wyszłaby stąd beze mnie, nie chciałaby żyć, wiedząc, że ja mam umrzeć.
— Więc, jeżeli ona nie chce, dlaczegóż ja mam chcieć. Sądzisz, że mniej jestem odważny niż kobieta?
— Nie, przyjacielu, wiem, żeś najdzielniejszy; ale nie nie zdoła usprawiedliwić twego uporu. No, Lorinie, korzystaj z chwili i pociesz nas najwznioślejszą radością, przekonaniem, żeś wolny i szczęśliwy.
— Szczęśliwy! — zawołał Lorin, — czy ty żartujesz?... Szczęśliwy, ja bez ciebie? I cóż u djabła chcesz, abym robił na tym świecie, bez ciebie, bez moich przyjaciół? — jażbym nie miał ciebie więcej widzieć, nie miał nudzić mojemi rymami? O! przez Boga! nie.
— Lorinie, przyjacielu!...
— Właśnie też dlatego, żem twój przyjaciel. Gdybym sam tylko był uwięziony i miał nadzieję zobaczenia was, o! mury obaliłbym, byleby się ocalić. Ale teraz iść przez ulicę ze schyloną głową i z wyrzutem sumienia, szepcącym mi do ucha: „Maurycy! Genowefa!“, przechodzić przed domami, w których was widywałem, gdzie teraz widywałbym tylko wasze cienie, obrzydzić sobie wreszcie ten drogi Paryż, który tak kochałem, o! na honor, na to