Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/46

Ta strona została przepisana.

łączył się z ojcem i matką. Na chwilę więc nastała cisza.
Maurycy czuł cały ciężar tej ciszy, równie jak się czuje ciśnienie powietrza podczas burzy, a nie wiedząc, jak skorzystać z wolnego czasu, który go całkiem oddawał uczuciu zbyt do miłości podobnemu, odczytał list, pocałował piękny szafir i mimo uczynionej przysięgi, postanowił ulec pokusie, przyrzekając, że czyni to po raz ostatni.
Plan miał zresztą bardzo prosty. Listy lokatorów wywieszone na każdych drzwiach służyć mu miały za pierwszą skazówkę, wybadywania zaś odźwiernych dopomóc do wyjaśnienia tajemnicy. Tytuł sekretarza sekcji przy ulicy Lepelletier, zupełne nadawał mu prawo do badań tego rodzaju.
Maurycy nie wiedział imienia nieznajomej, ale kierować się miał podobieństwem, przypuszczał bowiem, że tak czarująca istota musi nosić imię zgodne z jej kształtem: imię to zapewne jakiej sylfidy, wieszczki lub anioła. Sądził, że przybycie tej kobiety na ziemię, musiano uczcić, podobnie jak przybycie jakiej istoty wyższej, nadprzyrodzonej.
Przywdział kurtę z grubego ciemnego sukna, ustroił się w czerwoną odświętną czapkę i nikomu nic nie mówiąc, rozpoczął swą wycieczkę.
W ręku trzymał grubą pałkę sękowatą, zwaną podówczas konstytucją. Laska ta w jego kościstej i silnej dłoni, nabierała wartości herkulesowej maczugi. W kieszeni miał nominację na sekretarza sekcji Lepelletier, zabezpieczony więc był fizycznie i moralnie.
I przebiegał ulicę św. Wiktora, ulicę św. Jakóba i czytał przy świetle zapadającego dnia nazwiska wypisane na drzwiach każdego domu więcej lub mniej wprawną ręką.
Był już przy setnym domu, setną już odczytywał listę, a nic mu jeszcze nie dowodziło, że trafił na ślad poszukiwanej, którą miał nadzieję poznać, jeżeli wyczyta imię w rodzaju tych, o jakich marzył.
W tem dzielny szewc jakiś, widząc niecierpliwość, malującą się na twarzy czytającego, otworzył drzwi, wyszedł z pocięglem i szydłem w ręku i patrząc przez okulary na Maurycego, zapytał:
— Obywatelu, czy potrzebujesz jakich wiadomości o lokatorach tego domu? Mów, gotów ci jestem służyć.
— Dziękuję, obywatelu... wyjąkał Maurycy, alem szukał nazwiska mego przyjaciela.