Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/50

Ta strona została przepisana.

— Niema tu żadnej zniewagi, odezwał się głos łagodniejszy; ale zarazem bardziej nakazujący, jak te, które pierwej mówiły. W obecnym czasie można być szpiegiem i uczciwym jednocześnie człowiekiem. Ryzykuje się tylko życie.
— Bądź mi pozdrowiony, ty coś tak przemówił, odpowiem ci godnie.
— Cóż więc masz do czynienia w tutejszym cyrkule?...
— Szukam kobiety.
— Odpowiedź tę przyjęto szmerem niedowierzania, które wzrastając — w burzę się wnet przemieniło.
— Kłamiesz!... zaczął znowu ten sam głos. Nie ma tu żadnej kobiety!... wiemy dobrze, kogo przez to należy rozumieć. Nie ma tu, powtarzam, kobiety, którąby ścigać wypadało; wyznaj twój zamiar lub umrzesz.
— No, no, powiedział Maurycy. Przecież mnie nie zabijecie dla rozrywki, chyba jeżeliście rozbójnicy.
I znowu szarpnął się jeszcze gwałtowniej i bardziej niespodzianie, jak wprzódy, chcąc uwolnić ręce od krępującego je sznurka. Ale nagle bolesne i ostre zimno pierś mu rozdarło.
Maurycy w tył się cofnął mimowoli.
— Czujesz co to jest?... spytał jeden z napastników. Wiedz, że jest tu osiem pcheł do tej podobnych, z którą dopiero co zabrałeś znajomość.
— Czy chcecie wiedzieć moje nazwisko?
— Tak jest.
— Jestem Maurycy Lindey.
— Co? zawołał jeden głos, Maurycy Lindey, sekretarz sekcji Lepelletier?
Te słowa wymówiono z takim zapałem, że Maurycy przekonał się, iż były decydujące.
Maurycy niezdolny był do podłości. Wyprężył się jak prawdziwy Spartanin i rzekł tonem stanowczym:
— Tak jest, Maurycy Lindey, sekretarz sekcji Lepelletier; Maurycy Lindey patrjota, rewolucjonista, jakobin; Maurycy Lindey, który do najpiękniejszych dni życia swego policzy dzień, w którym umrze za sprawę kraju.
Oświadczenie to przyjęto śmiertelnem milczeniem.
Natychmiast potem poczuł że silne ramię podnosi go z ziemi. Nie daleko go zaniesiono. Wkrótce usłyszał jak