Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/64

Ta strona została przepisana.

knie pospolite przeniosła mu ubiór Strzelca gwardji narodowej, a w dziesięć minut potem udała się z nim do miasta.
Placówka, która ją widziała idącą poprzednio samą jedną, powzięła podejrzenie, spostrzegając, że wraca w towarzystwie. Uderzyła na trwogę i cały posterunek wystąpił. Winowajcy zrozumieli, że o nich zapewne chodzi, bo uciekli i wpadli do pałacu, przez który tylnemi drzwiami dostali się na pola Elizejskie. Jak się zdaje, patrol zupełnie oddany rodzinie królewskiej oczekiwał na kawalera przy rogu ulicy Barre-du-Bec, resztę już wiecie.
— Ha! ha!... — rzekł Morand, — jakże ciekawe rzeczy nam pan opowiadasz...
— A nadewszystko rzetelne... — wtrącił Maurycy.
— Czy wiedzą co się stało z kobietą?
— Nie, zginęła bez żadnego śladu i niewiadomo wcale, co to za jedna.
Zdawało się, że obywatel Dixmer i jego wspólnik swobodniej odetchnęli. Genowefa słuchała całego opowiadania, blada, nieruchoma i milcząca.
— Któż jednak... — spytał obywatel Morand ze zwykłą sobie zimną krwią, — któż może utrzymywać napewno, że kawaler de Maison-Rouge należał do patrolu, który w Tempie tyle trwogi narobił?
— Poznał go jeden z urzędników, przyjaciel mój, który był tego dnia na służbie w Tempie.
— Miał więc jego rysopis?
— Nie, ale dawniej widział kilka razy tego junaka.
— Jak wygląda kawaler de Maison-Rouge? — spytał Morand.
— Ma lat jakie dwadzieścia sześć, niski blondyn, twarzy przyjemnej, oczu wspaniałych, zębów bieluteńkich.
Nastąpiło głębokie milczenie.
— No!... — odezwał się Morand znowu — ale jeżeli ten pański przyjaciel poznał mniemanego kawalera de Maison-Rouge, dlaczegóż go nie aresztował?
— Naprzód, nie wiedząc o jego powrocie do Paryża, lękał się, aby go nie uwiodło podobieństwo, a powtóre przyjaciel mój jest za mało stanowczy, nie wiedział, jak w wątpliwej chwili postąpić.
— Tybyś inaczej był postąpił, obywatelu!... — rzekł Dixmer do Maurycego z głośnym śmiechem.