Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/71

Ta strona została przepisana.

zupełnie się już prawie zmierzchło, trudno mu zatem było rozpoznać twarze.
Zatrzymał obie.
— Kto jesteście, obywatelki? — zapytał — i czego chcecie?
— Ja jestem Zofja Tison — odpowiedziała jedna. — Pozwolono mi odwiedzić matkę i przybywam.
— Dobrze, obywatelko — odrzekł Maurycy; — ale pozwolenie służy tylko tobie samej.
— Przyprowadziłam z sobą przyjaciółkę, aby nas dwie przynajmniej było między tylu żołnierzami.
— Bardzo dobrze; lecz twoja przyjaciółka nie wejdzie na górę.
— Jak ci się podoba, obywatelu — odrzekła Zofja Tison, ściskając dłoń przyjaciółki, która oparta o mur, zdawała się być mocno przerażona.
— Obywatele numerowi — zawołał Maurycy podnosząc głowę i stosując to do placówek ustawionych na każdem piętrze — przepuśćcie Zofję Tison; tylko jej przyjaciółki puszczać nie należy. Zaczeka na schodach, a wy baczcie, aby ją szanowano.
— Dobrze, obywatelu — odpowiedziały placówki.
Obie kobiety poszły.
Maurycy przeskoczył resztę schodów i wybiegł na dziedziniec.
— Co to jest — spytał gwardzistów — kto tu tak hałasuje? Aż w przedpokojach uwięzionych słychać krzyki dziecka!...
— Oto — powiedział Simon, przyzwyczajony do obchodzenia się urzędników i pewien, że Maurycy przyjdzie mu w pomoc... — oto ten zdrajca, ten arystokrata, nie pozwala mi oćwiczyć Kapeta.
— Tak jest, do pioruna! nie pozwalam — rzekł z pogardą Lorin — a jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie arystokratą lub zdrajcą, natychmiast przebiję cię na wylot szpadą.
— Na pomoc, obywatelu urzędniku, na pomoc!... — wrzeszczał Simon, któremu tym razem Lorin zagroził na serjo.
— Sierżant ma słuszność, — zimno odpowiedział urzędnik — krzywdzisz naród nikczemniku, skoro bijesz dziecię.
— A wiesz, Maurycy, zaco je bije?... Za to, że dziecię\