Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/80

Ta strona została przepisana.

budką, dotykającą wierzchu schodów, czekał na skutek wczorajszego listu.
Królowa zrazu przechodziła się obojętnie ze swą córką i księżną Elżbietą, potem jednak zatrzymała się i podczas gdy obie księżne dalej odbywały przechadzkę, obróciła się na wschód i pilnie wpatrywała w dom, w oknach którego pojawiło się kilka osób. Jedna z nich trzymała w ręku chustkę.
Maurycy wydobył z kieszeni lunetę, lecz podczas, gdy ją ustawiał, królowa mocno się poruszyła, jakby dając znak ciekawym, aby ustąpili od okna. Maurycy dostrzegł już był atoli głowę mężczyzny z jasnym włosem, bladą cerą, którego ukłon, odznaczała pełna uszanowania uniżoność.
Za tym młodzieńcem, jakich lat dwudziestu pięciu lub sześciu, ukrywała się jakaś kobieta.
Murycy skierował na nią lunetę i drgnął, bo mu się zdało, że poznał Genowefę. Owa kobieta, która również trzymała w ręku lunetę, odskoczyła natychmiast w tył i uprowadziła ze sobą młodego człowieka. Byłaż to w istocie Genowefa?... Czyż także poznała Maurycego?... Ciekawa para miałażby się oddalić jedynie na znak dany przez królowę?...
Maurycy czekał przez chwilę w zamiarze przekonania się, czy młodzieniec i jego towarzyszka nie pokażą się jeszcze w oknie, a gdy to nie nastąpiło, zalecił koledze swemu Agrikoli baczność najpilniejszą, sam zaś zbiegł szybko po schodach i ukrył się w rogu ulicy Portefoin, aby dojść, czy owe ciekawe osoby nie wyjdą ze wspomnianego domu. Zawiodły go jednak oczekiwania.
Wówczas nie mogąc oprzeć się podejrzeniu, dręczącemu go okropnie od chwili, jak towarzyszka młodej Tison uparła się w dochowaniu milczenia, pobiegł ku starej ulicy świętego Jakóba, i przybył tam pełen najdziwniejszych podejrzeń.
Gdy wszedł, zastał Genowefę ubraną w biały szlafrok i oczekującą w jaśminowej altance na śniadanie, które jej tam zwykle przynoszono. Przywitała Maurycego jak najprzyjaźniej i zaprosiła na filiżankę czekolady.
Dixmer, wielką także objawił radość z tak niespodziewanych odwiedzin. Lecz nim Maurycy wypił czekoladę, Dixmer zawsze pełen zapału dla swego handlu, zaprosił