Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/81

Ta strona została przepisana.

go, aby zwiedzić zechciał jego warsztaty. Maurycy uczynił zadość żądaniu.
— Dowiedz się, mój kochany Maurycy... rzekł Dixmer, biorąc go pod rękę i uprowadzając z sobą, o bardzo ważnej rzeczy.
— Czy to polityczna jaka wiadomość?... spytał Maurycy ciągle zajęty swą myślą.
— E! kochany obywatelu... odrzekł Dixmer z uśmiechem, alboż my się wtrącamy do polityki? Nie, jest to nowina czysto przemysłowa. Mój oto zacny przyjaciel Morand, który, jak ci wiadomo, należy do najznakomitszych chemików, wynalazł sekret robienia safjanu pąsowego, jakiego dotąd jeszcze nie widziano, to jest niezmiennego. Tę to farbę chcę ci pokazać, zobaczysz nadto Moranda przy robocie! Jest to prawdziwy artysta:
Maurycy nie bardzo pojmował, iż można być artystą safjanu pąsowego, poszedł jednakże za Dixmerem, i przebywszy warsztaty, w osobnej oficynie zastał Moranda przy robocie, i w istocie zdawał się być mocno zajęty przemianą białej baraniej skórki na pąsową. Gołe jego ręce, wychodząc z zawiniętej koszuli, zaczerwienione były aż po łokcie. Tak, jak powiedział Dixmer, z całą radością kąpał je w koszenili.
Zajęty pracą ledwo kiwnął głową Maurycemu.
— I cóż obywatelu Morand... spytał Dixmer, nic nam nie powiesz?
— Na samym tylko tym sposobie, zyskamy sto tysięcy liwrów rocznie... powiedział Morand. Ale też nie sypiam od tygodnia, a kwasy wzrok mi przepaliły.
Maurycy zostawił Dixmera przy Morandzie i wrócił do Genowefy, mrucząc po cichu:
— Wyznać należy, że rzemiosło zbestwić może urzędnika, nawet bohatera. Pobywszy tydzień w Tempie, człowiek gotówby samego siebie wziąć za arystokratę i sam się denuncjować. Ten Dixmer taki dobry! ten Morand taki paradny, Genowefa tak młoda! no proszę! a ja ich przez chwilę miałem w podejrzeniu.
Genowefa oczekiwała Maurycego z wdzięcznym uśmiechem na ustach, aby tem prędzej zmusić go do zapomnienia pozoru podejrzeń, które powziął w istocie.
Około południa musiał jednak pożegnać Genowefę i powrócić do Temple.