Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Oh! ten numer 113, ze swą cyfrą gorejącą, jak on przyzywał Hoffmana, jak go wiódł, niby latarnia piekielna, do tej przepaści, w głębi której chciwość wyje, przewalając się po kupach złota!
Hoffman walczył przeszło godzinę przeciw najbardziej palącej ze wszystkich namiętności. Po godzinie, czując, że dłużej opierać się nie zdoła, rzucił piętnaście sou na stół, i pędem, nie zatrzymując się, dobiegł do placu Kwiatowego, wszedł do pokoju, zabrał trzysta pozostających talarów, i nie dając sobie czasu do namysłu, wskoczył do dorożki, wołając:
— Do pałacu Egalité!