Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.

wy odzieży, mgła smutna na twarzach; a przytem wszystkiem, po obu stronach sali dwa biusty ohydne, dwa oblicza wykrzywione, jedno śmiechem, drugie boleścią — słowem, biusty Woltera i Marata.
Nareszcie, w przedsceniu otwór zaledwie oświetlony, nawa ponura i pusta. Jaskinia została, ale nie było lwa.
Były dwa miejsca próżne w orkiestrze, jedno obok drugiego; Hoffman usiadł na tem samem co poprzednio. Na drugiem siedział poprzednio doktór, ale teraz było puste.
Podczas pierwszego aktu Hoffman nie uważał wcale, ani na orkiestrę, ani na aktorów. Znał tę orkiestrę już i ocenił na pierwszem przedstawieniu. Aktorzy obchodzili go mało, nie dla nich tu przyszedł, lecz dla Arsenji.
Zasłona otwarła się na akt drugi i rozpoczął się balet.
Cała umysłowość, cała dusza, całe serce młodzieńca pozostały w zawieszeniu. Czekał na wyjście Arsenji.
Naraz Hoffman krzyknął. Już nie Arsenja wykonywała rolę Flory. Była to kobieta obca, kobieta jak inne!
Wszystkie żyły tego wzburzonego ciała wyciągnęły się; Hoffman opadł wtył krzesła, wydając długie westchnienie i spojrzał dokoła siebie.
Czarny człowieczek siedział na swem miejscu poprzedniem; tylko nie miał już brylantowych sprzączek, brylantowych pierścieni, brylantowej tabakierki z trupią główką.
Jego sprzączki były miedziane, pierścienie z fałszywego srebra, tabakierka ze srebra matowego. Nie podśpiewywał dziś, nie wybijał taktu.
Jak on tu się zjawił? Hoffman nie wiedział nic, nie widział go ani wchodzącego ani przechodzącego.
— Oh! panie! — zawołał Hoffman.
— Proszę mówić: obywatelu, mój młodzieńcze, a nawet, mów mi poprostu — ty... jeżeli można — odparł czarny człowieczek — inaczej, można narazić głowę i swoją i moją.
— Ale gdzie ona jest? — zapytał Hoffman.
— Ha! otóż to... Gdzie ona jest? Widać, jej tygrys, nie spuszczający z niej oczu, dostrzegł że onegdaj korespondowała z pewnym młodzieńcem z orkiestry. Widać, że młodzieniec ten biegł za karetą; tak, że od wczoraj zerwał umowę Arsenji i Arsenja nie jest już w teatrze.
— A jakżeż dyrektor mógł pozwolić?...
— Mój młody przyjacielu, dyrektorowi chodzi o utrzy-