Strona:PL Dumas - Kobieta o aksamitnym naszyjniku.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XI
PIWIARNIA

Ze swego letargu Hoffman wyszedł wtedy dopiero, gdy uczuł rękę położoną na swem ramieniu.
Podniósł głowę. Wszystko było czarne i pogasłe dokoła niego; teatr bez światła wydał mu się jak trup, który widział żyjącym. Szyldwach przechadzał się tylko samotny i milczący jak strażnik śmierci; znikły świeczniki, orkiestra, promienie i hałas.
Jeden tylko głos mruczał mu do ucha:
— Obywatelu, obywatelu, co wy robicie? Jesteście w Operze, obywatelu; sypiają tu wprawdzie ludzie, ale nie nocują.
Hoffman spojrzał w stronę, skąd pochodził głos i spostrzegł małą staruszkę, która ciągnęła go za kołnierz od surduta.
Była to klucznica orkiestry, która, nie wiedząc, co to za jeden ten widz opery, nie chciała odejść, aż się go pozbędzie.
Nareszcie zbudzony ze snu, nie opierał się Hoffman, westchnął tylko i wstał, szepcąc imię:
— Arsenja!
— Ah, tak! Arsenja — rzekła staruszka. — Arsenja! wam ona także wpadła w serce, jak innym. Wielka to strata dla Opery, zwłaszcza dla nas klucznic.
— Dla klucznic? — zapytał Hoffman, uszczęśliwiony, iże się przyczepił do kogoś, z kim może mówić o tancerce — a cóż to za strata dla was stąd, że Arsenja jest, lub nie jest w teatrze?
— Eh! łatwo to zrozumieć. Naprzód, kiedy ona tańczyła, zawsze bywało pełno, jak nabił, a wtedy publiczność