Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/144

Ta strona została przepisana.

bożnisia; nie zraziły go podstęp i kłamstwo i oto, jakim sposobem zamierzył wyłudzić tajemnicę swego współzawodnika:
Pewnego dnia, Jan Bellini wziął swój najbogatszy kaftan atłasowy, najpiękniejszą togę aksamitną, najbielsze pióra i medal wypracowany po mistrzowsku. Co do postawy wspaniałéj i swobodnéj, co do ruchów szlachcica i kawalera, nie potrzebował w niczém zmieniać swego ułożenia zwykłego; w wykwintności bowiem i szlachetności nic się tak nie zbliża do tych pięknych panów weneckich z owéj zastanawiającéj epoki, jak malarze, którzy nam ich wizerunki zostawili.
Nasz artysta tak przebrany stanął w pracowni swego kolegi, i prosił go o łaskę zdjęcia jak najprędzéj jego portretu; bowiem spieszył się z odjazdem w daleką podróż; co do ceny, szlachcic z góry zapowiedział, że jéj oznaczenie pozostawia samemu malarzowi. Antonello, uwiedziony dobrą miną nieznajomego, nie chciał opuścić tak pięknéj zręczności, i odpowiedział wielmożnemu panu, że jeżeli tylko raczy przybrać pozycją, nic mu nie przeszkadza rozpocząć natychmiast jego portretu. W rzeczy saméj