Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/151

Ta strona została przepisana.

miłego, odwagi niepokonanéj, wypróbowanéj, przyjęty był od swoich towarzyszów w objęcia i serca otwarte, jak anioł z nieba zesłany do rozproszenia nudów w pracowni, przerwania jednostajności klasztornéj w szkole Bellini’ego. Wielokroć razy mistrz wenecki żałował, że nie zamknął drzwi przed tym śmiałym halaburdą; ale ujęty przymiotami szlachetnémi swojego ucznia, wielbiąc w całéj czystości i zacności duszy talent prawdziwy, którego dawał dowody, czując ku niemu pociąg niepokonany, jaki okazywał ku wszystkim, którzy się odznaczali w sztuce, Jan Bellini tolerował jego psotom i patrzył przez szpary na jego wady, nie bez tego jednak, ażeby za nie, za każdym razem, nie powiedział kazania i surowej nagany. Jerzy schylał głowę i przybierał fałszywą postać poddania się, dopóki burza się srożyła; lecz skoro tylko kątem oka swego dostrzegał mający błysnąć na czole nauczyciela promyk słońca, podnosił swoje piękne czarne włosy, wlepiał wielkie zdumione oczy w strasznego kaznodzieję, i jedném słowem, jednym uśmiechem, jednym gestem sprowadzał znowu wesołość do pracowni. Uczniowie na-