Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/154

Ta strona została przepisana.

swojéj przewagi, chciałem powiedzieć swojej ilości.
— Pozwól mnie mówić do końca! zawołał Giorgione, zapalony już sprzeczką, i ściskając rękę swego przyjaciela. Co panowie pod tém rozumiecie: sztuka dokładniejsza, sztuka trwalsza, sztuka trudniejsza?
— Nie ulega wątpliwości, odparł piérwszy snycerz, że każda niewiasta mogłaby pracować pęzelkiem; tym czasem, kiedy do rznięcia kamieni, topienia bronzu i dłótowania marmuru nieodbicie potrzebną jest dłoń mężczyzny.
— A sztuka trwalsza? powtórzył malarz, zwracając się do drugiego snycerza.
— Oczewiście, kochany Giorgione, płótno się niszczy, mury pękają, drzewo pruchnieje, a marmur, złoto, albo bronz idą z czasem w zapasy i wieczność urzeczywistniają.
— Sztuka dokładniejsza!
— Nie ma co tego dowodzić, jak się mnie zdaje, rzekł trzeci snycerz. Malarstwo może tylko oddać jedną stronę postaci ludzkiéj, tymczasem kiedy nasza sztuka przedstawia ciało w zupełności; potrzeba tylko obejść posąg, aże-