Franco i mistrza Tycjana Vecelli z Kador. A tymczasem...
— To, to właśnie, tymczasem... to pilniejsze.
— A no! będziemy malować skrzynki, kufry, stoliki, grzbiety do krzeseł, łóżka, parawany, szyldy, sklepy, facjaty, nareszcie wszystko, co każą, byleby tylko płacili i nie żądali od nas pustelników, to rzecz ważna.
— Zgoda na skrzynki i parawany; ale, jeżeli mi tylko pozwolisz, wprzód nim królowe, księżniczki, faworytki będą się zalecać memu pęzlowi, o czém nie wątpię, zacznę od portretu swojéj kochanki.
— Dla czegóż nie od mojéj?
W takim, albo bardzo podobnym rodzaju były rozmowy Tycjana i Giorgiona, dwóch największych kolorystów szkoły weneckiéj, w owej epoce szczęśliwéj ich życia. Była to w istocie dla artystów bardzo przyjazna pora. Wenecjanie warjowali za malarstwem. Drzwi, obicia, sprzęty, najmniejsze szczegóły toalety albo zbytku były pełne festonów, masek, osóbek, którymby starożytność pozazdrościła. Był to wylew ozdób, godeł, przedmiotów mitologicznych fantazyj naj-
Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/162
Ta strona została przepisana.