Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/164

Ta strona została przepisana.

sztuki nie wskazują nic takiego, coby mogło iść w porównanie z tym wzrostem wziętości, jakiego nabyło toż arcy-dzieło pomiędzy artystami i praktykami w Wenecyj. Nie widziano nigdy cery prawdziwszéj i żywszéj, krew płynęła pod skórką, włosy się rozdzielały, można było rozpoznać wszystkie kropeczki w atłasie srebrzystym. Tym razem Tycjan nietylko wyrównał Giorgioni’emu, ale nawet jego przewyższył.
Tutaj zapewne spoczywa zarodek niezgody, która, podsycana przez kolegów, czułą przyjaźń dwóch malarzy zmieniła zrazu na oziębłość, a następnie prawie na odrazę. Nie ograniczali się już na poleceniu im samego ozdobienia jakich sprzętów, albo zdjęcia portretów przyjaciół. Poczęto wzywać ich do wielu alfresków, mających zdobić portyki domów i fronty pałaców.
Pożar w 1504 r. zniszczył obszerny skład towarów, nazwany Fondaco dé Tedeschi, a gdy w tej epoce pomyślnéj i smutnéj nic nie było obcém dla sztuk, i potrzebowano odbudować i ozdobić nowe gmachy, doża Loredan, z którego Giorgione zdejmował portret, chcąc mu niejako wynagrodzić, wyrobił dla niego fasadę od strony